Świętokrzyskie tkaczki spełniają marzenie
Stowarzyszenie „Świętokrzyskie Tkaczki” właśnie dopełniło ostatnich formalności i złożyło wniosek o wpis tkactwa bodzentyńskiego na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego.
Beata Syzdół, prezes Stowarzyszenia, stwierdziła, iż marzeniem zaangażowanych w podtrzymywanie tradycji kobiet jest, by tkactwo bodzentyńskie przetrwało na wieki. Wpis na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego będzie milowym krokiem w tym kierunku. „Świętokrzyskie Tkaczki” właśnie złożyły wniosek. By go udokumentować musiały wykazać między innymi, że to tradycja przekazywana z pokolenia na pokolenie.
– Historia krosien zaczęła się od mojej babci… Ona miała ogromne krosna, takie na pół kuchni. Na zimę zawsze je ustawiał i tkała chodniki – wspominała w rozmowie z TVP3 Kielce Agnieszka Nowak ze Stowarzyszenia „Świętokrzyskie Tkaczki”.
Tradycje bodzentyńskiego tkactwa sięgają lat. pięćdziesiątych ubiegłego wieku, kiedy działalność rozpoczęła Spółdzielnia Przemysłu Ludowego i Artystycznego.
– Bodzentyn słynął z tkactwa, tutaj w każdej chałupie, w każdym domu stało krosno. I Spółdzielnia, i to tkactwo ludowe stanowiło o wyjątkowości tego regionu – podkreśla Emilia Pstrągowska, etnografka i badaczka bodzentyńskiego tkactwa.
Spółdzielnia Przemysłu Ludowego i Artystycznego „Tkactwo Świętokrzyskie” w gminie Bodzentyn działała w latach 1950–1993. Tkano tam obrusy, kilimy, zapaski w czarno-czerwone paski. W czasach świetności, zakład mógł pochwalić się halą produkcyjną i kilkudziesięcioma pracownikami. Spółdzielnia miała również filię w Wiączce, gdzie tkano lniane obrusy i serwetki. W czasach przemian gospodarczych rękodzieło zostało wyparte przez masowo pojawiające się i tańsze tkaniny sprowadzone z zagranicy.
Wpis na Krajową Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego będzie potwierdzeniem wyjątkowości bodzentyńskiego rękodzieła.